Jak napisał w "Sztuce kochania" Owidiusz,najbardziej utalentowany poeta epoki Augusta (43 p.n.e. - 17 lub 18n.e.):
"Piękność nie wszystkim jest dana
Z łaski niebios z bogów ręki
Wiele kobiet musi sztucznie
Potęgować swoje wdzięki
Najpiękniejsza z kobiet gaśnie
Jeśli zabiegów nie czyni
Dookoła swej toalety
Choćby miała czar bogini"
No i starały się kobiety starożytne bardzo, dbały o swe ciało, chociaż nie wspierał ich żaden przemysł kosmetyczny (na szczęście!). Czytam sobie właśnie (w przerwach, kiedy pada i nie jestem w ogrodzie) bardzo ciekawą książkę:" Kosmetyki naturalne. Przewodnik dla zielarzy, farmaceutów i zakładów kosmetycznych" (wyd. Astrum,1994, prof.dr hab. Eliza Lamer-Zarawska i dr Alicja Noculak-Palczewska).Czytając, mam wrażenie, że kobiety starożytne, aby poprawić swą urodę używały dosłownie wszystkiego:
- z mułu, otrzymywanego ze "świętych rzek", wykonywano upiększające okłady na twarz (dzisiejsze maseczki kosmetyczne,
- uprawiano (Babilon, Grecja, Rzym) cebulę i czosnek, które poprawiały zarówno zdrowie i samopoczucie, jak i wygląd,
- wykorzystywano dobroczynne działanie rumianku, kopru, piołunu, nagietka i szałwi w leczeniu i usuwaniu defektów skóry oraz włosów (ludy znad Eufratu i Tygrysu),
- do sporządzania kosmetyków używano mirtu, tymianku, daktyli, jabłek, pigwy, fig, granatów, moreli,
- używano drzewa sandałowego oraz (w postaci balsamów) żywic niektórych drzew np. mirry (z drzewka balsamowca mirry-Commiphora abyssinica),
- stosowano skórę węża, skorupy żółwia i mleko zwierząt (żona Nerona, Poppea, zażywała kąpieli w mleku oślic), rogi nosorożców, wydzieliny gruczołów niektórych zwierząt (piżmo, cybet),
- do kremów jako podstawy używano tłuszczów i olejów roślinnych oraz zwierzęcych, sproszkowanego mułu rzecznego i "oleju rzecznego" (być może była to nafta),
- z braku mydeł, lekarze babilońscy polecali do mycia piasek rzeczny, który drażnił skórę i konieczne było stosowanie środków nawilżających i natłuszczających; tak prawdopodobnie wynaleziono kremy,
- Babilończycy jako pierwsi zastosowali tłuszcz wielbłądzi i tłuszcz z dzika, perfumowany płatkami kwiatowymi, jako krem pielęgnacyjny na skórę,
- kobiety starożytne upiększały swoje paznokcie, barwiąc je na purpurowo, wydłużały szminkami brwi i rzęsy, używały pudru i różu oraz farb do włosów (henna),
- skórę wygładzano przy pomocy pumeksu, alabastru (odmiana gipsu), mleka (najlepiej ludzkiego) oraz miodu (a więc peeling wykonywano już w starożytności,
- Egipcjanki farbowały stopy i dłonie na czerwono barwnikami roślinnymi, co hamowało wzrost grzybów chorobotwórczych,
- brzegi oczu malowano malachitowymi farbami, aby zapobiec jaglicy, stanom zapalnym spojówek,
- czasem dodatki były trujace: dodawano sole ołowiu do szminek co powodowało ołowicę.
I tak wyliczać można by bardzo długo. Jak ogromną wiedzę w zakresie naturalnej kosmetyki musiały posiadać starożytne kobiety.Można im tylko pozazdrościć. My, kobiety dzisiejsze, wpadamy do sklepu, kupujemy krem lub puder, czytając skład drobnym maczkiem, z którego w większości i tak nic nie rozumiemy. A przecież otaczająca nas natura od starożytności nie zmieniła się tak bardzo, w dalszym ciągu otacza nas bogactwo roślin i minerałów, z których możemy korzystać do woli. Jak ciekawie musiał wyglądać "sklep z kosmetykami" w starożytności i jakie zapachy się w nim unosiły.........rozmarzyłam się!
Chętnie dorwałabym się do tej książki:) Brzmi ciekawie:) aż jej poszukam:)
OdpowiedzUsuń