Wyjaśnienia słów kilka

Od czasu do czasu otrzymuję od swych Drogich Klientów pytania dotyczące moich mydeł, a brzmią one następująco: dlaczego na stronach Lawendowej Farmy, w opisach poszczególnych mydeł, w pozycji "skład", wśród składników widnieje zawsze wodorotlenek sodu (twarde mydła) lub potasu (mydła płynne)? Pytający zauważają, że na stronach innych producentów, w składzie wytwarzanych przez nich mydeł, żaden wodorotlenek nie widnieje (widnieją natomiast mało zrozumiałe nazwy np. sodium cocoate, sodium palmate, sodium castorate itp). I pytają dalej: "czy to znaczy, że Pani robi mydła jakoś inaczej, bo z wodorotlenkiem, a inni bez? A przecież pamiętamy z chemii, że ten wodorotlenek to szkodliwy jest!". Śpieszę wyjaśnić, że naprawdę robię wszystko "po bożemu", zgodnie z prawidłami sztuki mydlarskiej. Skąd więc ta różnica? Myślę, że wynika ona z podejścia do tematu. Otóż chemicznie rzecz ujmując, prawdziwe mydło to nic innego jak sól słabego kwasu (tłuszcze) i mocnej zasady (np. wodorotlenek sodu), czyli innymi słowy, mydło to produkt końcowy reakcji kwasu i zasady, zwanej reakcją zmydlania. Aby doszło do zmydlenia tłuszczu (czyli powstania mydła) musimy użyć wodorotlenku, ale w produkcie końcowym, czyli kostce mydła nie ma już wolnego wodorotlenku i ten właśnie fakt sprawia, że niektórzy wytwórcy mydła nie umieszczają w składzie mydła wodorotlenku, tylko nazwy gotowych soli, jak właśnie sodium palmate czy sodium cocoate-wychodzą z założenia, że przecież go tam nie ma. Ja podchodzę do zagadnienia trochę inaczej, tak naprawdę nie powinnam pisać "skład", tylko raczej "składniki", czyli to wszystko, czego używam do wytworzenia mydła. Nie obawiam się, że odstraszę potencjalnych nabywców obecnością wodorotlenku w mydle, ponieważ jestem pewna, że go tam nie ma. Mam pewność, że każdy gram wodorotlenku użyty w reakcji zmydlania wszedł w reakcję z tłuszczami, a mydło które powstaje jest łagodne i nie drażni. A skąd ta pewność? Po pierwsze zawsze bardzo dokładnie obliczam ilości potrzebnych składników , po drugie- bardzo dokładnie je odważam, po trzecie stosuję dyskont (obniżkę) wodorotlenku (daję go mniej niż wynika z obliczeń) by mieć pewność, że cała ilość weszła w reakcję i nic nie zostało w stanie wolnym, po czwarte kontroluję odczyn gotowego mydła. Ponieważ robię mydło od podstaw, z prostych surowców wyjściowych (oleje, masła, wodorotlenek, woda) i przeprowadzam z należytą starannością reakcję zmydlania, wychodzę z założenia, że bez obaw mogę o tym fakcie informować użytkowników moich produktów. A poza tym wszystkim, edukacja też gra niebagatelną rolę, przecież prawdziwe mydło nie bierze się z powietrza, by powstało, wodorotlenek jest jak najbardziej wskazany!

Komentarze

  1. mnie z kolei zawsze razi skład mydła podany tak, że wymienione są tylko i wyłącznie tłuszcze bez zasady. zastanawiam się wtedy, co producent chciał w ten sposób osiągnąć i co jeszcze, poza wodorotlenkiem mu umknęło;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Potwierdzam,że mydła z LF są najłagodniejsze ze wszystkich! Myślę, że to również zasługa zmydlania na zimno, kiedy oleje nie tracą swoich właściwości. Odkąd używam mydeł z LF moja skóra jest gładka i wreszcie nie jest wysuszona, zginęły suche skórki i uczucie ściągnięcia po myciu. Nigdy bym nie uwierzyła, że to właśnie mydło a nie nowoczesne żele i emulsje myjące pomogą mojej skórze zachować jej naturalne piękno. Wszystkim polecam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Widocznie część klientów przespała na chemii lekcję o mydłach ;)
    W czasach kiedy uczyłam chemii w szkole jednym z najciekawszych zajęć z uczniami było zmydlanie tłuszczu.
    Prawda jest taka, że zdecydowanie bardziej ufam produktom z małych wytwórni, gdzie właściciele dbają o jakość produktów bo to ich największy atut, niż wielkim fabrykom, które dla kilku zł zysku są gotowe wpakować w kosmetyki w zastraszających ilościach wypełniacze, sztuczne barwniki i aromaty.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz